piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1. #2

                                                                   Drogi pamiętniku.


Pisałam tu o wydarzeniach niespełna cztery lata temu. Jestem teraz u siebie, ale tylko na chwilę. Chce zabrać resztę rzeczy, sprzedać swój stary dom, pożegnać się i zabrać ze sobą swoją córkę. Nie jest mi obojętna.

Słyszę, jak ktoś wchodzi. Zostawiam pamiętnik na łóżku i idę zobaczyć kto to. W drzwiach widzę swoją matkę.
- Cześć mamo.. - Powiedziałam ze zmęczeniem w głosie. Wiedziałam, że Abbey będzie chciała przekonać mnie, że nie powinnam wyjeżdżać.
- Córciu, czemu to robisz? Mi, tacie, Wariowi.. ?
- Nie chce patrzeć, jak ojciec mojego dziecka chce mnie zabić - Powiedziałam, wzruszając ramionami i opierając się o szafkę - A jego brat, bądź kuzyn chciał mnie najprawdopodobniej poderwać tylko po to, by przybliżyć mnie do zabójstwa..
Popatrzyłam na Abbey, ta miała twarz, jakbym przesadzała, postanowiłam skończyć.
- Czemu wszyscy na mnie polują, czemu wszyscy chcą mnie zabić ?
- Yuna, nie wszyscy.. Uwierz..Wiesz co ? Masz ochotę przejść się do nas ?
- Muszę się pakować..
Wywróciłam oczami i poszłam do pokoju, gdzie stały walizki.
Usłyszałam pukanie do drzwi i jak po chwili Abbey je otwiera. Gdy tak się stało, poczułam człowieka.
- Jest Yuna?
Skinęłam głową do drzwi, stałam tyłem, lecz widziałam, że moja matka zaprasza ów chłopaka.
Kiwnęłam głową na "nie" i wyszłam.
To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie.

Barthel.

- Czekamy tu już cztery godziny a ta nie wychodzi.. Czy na pewno dziś miała ten wyjazd?
- Tak. Cierpliwości.
Walnąłem głową w kierownicę. Wiedziałem, że to całe polowanie pójdzie na marne.
- Barthel. O co w ogóle chodzi? Szukamy jej przez cały świat a ta i tak nas wykiwa.
- Cierpliwości. - odpowiedziałem mu tym samym.
Miał racje.
Szukamy jej już miesiąc. Adresu do jej nowego domu nie mamy, a moje bycie łowcą odeszło. Zapewne zabezpieczyła się w razie naszych odwiedzin i wymazała nam pamięć co do tego. Jak na to, to jest mądra.
- To nie ma sensu..
Otworzyłem drzwi i wysiadłem z samochodu.
- Idę do niej.
Jack kiwnął głową. Ja za to zmierzyłem w stronę klatki Yuny, a gdy tam wszedłem i doszedłem do jej drzwi zdziwiłem się.

Yuna.

- Co Ty tutaj.. ?
- Wróciłem.. Yuna..
Zatkałam mu usta. Czułam Wampira za drzwiami.
Pokazałam Abbey kły i wskazałam na rzecz, ta rozumując o co mi chodzi wzięła chłopaka i poszła z nim do salonu zamykając białe, szklane drzwi.
Otworzyłam drzwi wejściowe, po czym zamarłam.
- Barthel?! a Ty tu co ?
- Stęskniłem się, wiesz?
- To na mnie nie działa - Chciałam zamknąć je, lecz Barthel podłożył nogę, co mi uniemożliwiło.
- Nie tak prędko, skarbie. - Wszedł do środka.
- Dobra, Barthel. Mam gościa, nie Ciebie, więc wyjdź albo.. - Wyciągnęłam ze swojej kieszeni nóż, który o dziwo parę sekund temu się tam znalazł i przyłożyłam mu do gardła, po czym zjeżdżałam nim aż do klatki piersiowej, gdzie znajdowało się jego serce.
- Chcesz odzyskać córkę ? To lepiej zostaw mnie przy życiu.
- Masz racje. - odłożyłam nóż i popatrzyłam na Niego - Po co mam psuć zabawę? Zostawię Cię na ostatki.. 
Uśmiechnęłam się słodko. Otworzyłam mu drzwi na rozcież i pokazałam na nie. Wyszedł, lecz odwrócił się i popatrzył na mnie
- Ładny kolor... Taki.. Krwisty - Uśmiechnął się i poszedł.
Zamknęłam drzwi i popatrzyłam na Siebie.
Dziś akurat ubrana byłam w czarną bokserkę na ramiączkach, czarne, skórzane, rurkowe spodnie. Miałam też czerwone, bądź też "krwiste" włosy.
Nowa wersja mnie strasznie mi się podoba, jest taka drapieżna.
Otworzyłam drzwi od salonu, znów ujrzałam chłopaka.
Kim on był? był to Xavan
Były chłopak, któremu mogłam zaufać.
Miał czarne włosy, jasną cerę, która zmyliła mnie. Gdyby nie to, że słychać jak pompuje się jego krew pomyślałabym, że to Wampir.
- Sorki, mała awaria, hmm.. Co tutaj robisz?
- Jestem..
Popatrzyłam na Abbey. Ta rozumując powagę sytuacji wyszła.
Skrzyżowałam ręce. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.

XXXXXX

- Xavan.. Czemu to zrobiłeś.. ? Czemu wtedy odszedłeś kiedy potrzebowałam.. - ten przytulił mnie mocno do siebie. Do moich oczu napłynęły łzy.
Nie obchodziło mnie, że od miesiąca nie karmiłam się i mogłam zrobić mu krzywdę.
- Yuna. Jestem i .. Chce naprawić to, co zrobiłem źle.
- Nie wiesz o mnie wszystkiego..
- To powiedz.. Chyba powinniśmy sobie wyjaśnić co nie co.
Kiwnęłam głową na nie.
Nie byłam gotowa by mu o wszystkim powiedzieć.
Co mu powiem ? Że miałam mieć męża który chciał mnie zabić, że mam córkę? I najważniejsze.. Że jestem wampirem ?
- Nie każe Ci mówić.. Ale.. Nie ukrywajmy nic..
Popatrzyłam na Niego.
- Jestem ...
Nagle ktoś mi przerwał. Abbey wbiegła do pokoju i pociągnęła mnie za bluzkę. Wstałam i podeszłam do niej.
Wyszłyśmy na klatkę.
- Nie czujesz?
- Czego? - powiedziałam zdziwiona.
- Nie chodzi mi o jakiegoś zapijaczonego człowieka. Xavan!
- Ale co?
- Wejdź i odetchnij. jak zapachnie Ci czymś znajomym, przyjdź tu znowu.
- Yyy... No dobrze...
Weszłam do domu i podeszłam do stojącego Xavana, oddychając tak, jakbym medytowała.
Wyczułam od Niego magię. 
Spuściłam wzrok i odeszłam. Wyszłam z domu. Popatrzyłam na Abbey.
- On jest.. - Otrzęsłam się. Abbey mnie przytuliła.
Teraz i on spadł mi na głowę.

___________

Yuna : Dobry wieczór.
Dziś rozdział jest "krótki" ale po opublikowaniu pisze kolejny. Chce nadrobić.
Prosiłabym o komentarze. Czy Wam się podoba i takie tam.
Kim okaże się Xavan? Co planuje Barthel? Czy Yuna wyjedzie ?
Zobaczymy :)