Xavan.
Przyglądam się nerwowo, jak Czarnowłosy zabrał mi telefon i go zniszczył. Nie miałem jak tego zabronić. Cóż, mało bym zrobił ze związanymi rękoma.
- Chyba będę musiał coś z Tobą zrobić. Muszę tu zwabić pewną damę. - mówi, przekomarzając się w kółko po "celi" - Jest nią czerwonowłosa, niebieskooka, niezwykle seksowna Yuna.
- Znasz ją? - Syknąłem głośno.
I wtedy zdaje sobie sprawę, że w głębi duszy zależy mi na Yunie. pomimo tego, że ta pewnie ma chłopaka
- Więcej niż znam. Jest narzeczoną mojego brata, moją byłą kochanką, i .. Wiesz co, stary? Wyglądasz, jakbyś nie wiedział.
- Och. - Tylko tyle wymawiam. Cholera.
O co tu chodzi?
To nie wygląda nawet pół strasznie. Facet albo nie wie jak jest być strasznym, albo nawet nie zamierza tego robić, bądź też udawać.
Nie ważne co się działo, nie ważne też jak.
Będę czekał z niecierpliwością na Yunę.
Yuna.
Czuję jakieś dziwne ukłucie w sercu. To ukłucie narasta, gdy wchodzę w głąb lasu.
I tym razem nie jest to głód, którego w głębi nie czuje.
Poprawiam jedynie swoją czarną, skórzaną kurtkę, patrzę na czarne spodnie i obowiązkowe szpilki.
Nagle dostrzegam schody. Są one zrobione z szarych kamiennych cegieł. Czy tego oczekuję?
Czy tu moi wrogowie chowają Xavana? Fajnie. Była, która ma narzeczonego i dziecko ratuje byłego z obłędu. Mnie się podoba.
Wchodzę po cichu. Czuję, jak za pomocą jakiejś niematerialnej siły, jakby za pomocą magicznej różdżki robię się niewidzialna. Z szerokim uśmiechem na ustach idę w tak jakby hol. i widzę "celę", czując przy tym krew.
Wchodzę do niej. Xavan leży związany i nieprzytomny.
Nie ma Jacka, ani reszty "ferajny"
- Xav.. - klepię go po policzku. - Zbudź się.
Coś mi tu nie gra. Patrze na jego nadgarstek. Ma ślady po nadgryzieniu.
- Yhh.. Musiałeś mnie doprowadzić do tego ?
Łapię go za ręce i wymawiam dawno poznane zaklęcie teleportacji.
Udało się. Znajdowałam się w domu Barthela. Ten siedział i przeglądał książkę ze stoickim spokojem.
- Barthel...?
- Hm.? - Popatrzył na mnie, to na zwłoki. - Co?
- Zastanawiam się co z nim zrobić. Twój brat, Jack, nieźle go zmasakrował.
- Daj mu umrzeć. - mówi nie przejęty i dalej patrzy w książkę. - Lecz jeśli go przemienisz to będziecie zdani na swoją łaskę.
- Kuźwa. A niech Cię, Barthel.
Szybko nadgryzam szyję Xavana i wcisnęłam mu wampirzy jad.
Czy dobrze robię? To się okaże.
XXXXXX
Szybko przemieściłam się do swojego domu. Widok, jak Barthel użera się z nami nie jest miły.
Położyłam go na wielkim, ciemnym stole. A raczej przytargałam. Usłyszałam wnet otwierające się drzwi. Była to Tifa.
- Mamo..
- Hm..?
- A co on robi na stole ?
- Leży - powiedziałam od niechcenia w głosie. Cóż. Nie wie, że jej ojciec najprawdopodobniej znów zachowuje się jak egoista.
- Mamo. O co tutaj chodzi?
- Córciu.. Ten pan to mój były chłopak.. byłam z nim jakieś sześć lat temu, a kiedy miałam piętnaście lat zostawił mnie i wyjechał z rodzicami gdzieś za granicę. Nie dawno wrócił..
- I co się z nim stało? Teraz?
- Jack i reszta załogi wyssali go z krwi. Niestety. Tętno spadało i wykrwawiał się.
- Mamo. Nie miałam chłopaka ale.. Z...
Widząc, jak Tifa męczy się z domyśleniem, wymawiam jego imię. Ta od razu klasnęła i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Piękne imię. Ale mamo.. Byłaś z nim szczęśliwa?
- Tak.. Póki nie odszedł. - Spuściłam głowę.
Tifa podeszła do mnie i pogładziła mnie ręką po ramieniu. Spojrzała na stół i założyła za ucho brązowe pasmo włosów.
- Ratuj go. Ja pójdę do pokoju i położę się do łóżka.. Jestem zmęczona.
- Dobrze, córciu.
Tifa pocałowała mnie w policzek i odeszła, a ja usiadłam na stół u popatrzyłam na Xavana. Leżał jakby był martwy.
Usłyszałam dzwonienie telefonu. Na pewno nie był to mój więc anuluję to i dalej wpatruję się w Xava. Po chwili czuję, że Tifa przybiega do mnie z nowiusieńkim modelem iPhone'a 5.
To ona ma komórkę?
- To Tata - podaje mi telefon.
- Halo..
- Yuna. Przemieniłaś go?
- Owszem. A co, szkoda Ci?
- Nie. Mam podejrzenia że za człowieka miał moce. Uważaj.
- Słucham?! - Gdy to wymawiam słyszę, że się rozłączył.
Cholerny Barthel.
Cholerna Ja.
Żwe też nie mogłam pomyśleć wiedząc, że sama bo zmianie w wampira nie budziłam się parę dobrych dni.
Oddałam Tifie iPhone'a.
- Słyszałam wszystko. Nie martw się.. Może.. Dasz mu ludzkiej krwi?
- Cóż.. To dobry pomysł.. Przyniesiesz?
- Jasne - Odwróciła się i poszła do lodówki.
Skąd wiedziała, że krew mam w lodówce?
Cóż.. Dla mnie jest bardzo genialnym dzieckiem. Co prawda, jest to złączenie wampira z człowiekiem, co w efekcie daje bardzo dobrą mieszankę wybuchową..
Gdy ocknęłam się, mam krew w prawej ręce, a Tifa patrzy na mnie z uśmiechem.
- Dziękuję..
- To ja Ci dziękuję, bo to Ty uratowałaś mnie spod ramion Jacka. Biegłam za tym wampiryzmem jak opętana. - W jej głosie od dawna słyszę powagę.
- To normalne, córeczko.. - zeszłam ze stołu i przeszłam na drugą stronę.
Rozcięłam delikatnie woreczek i wlałam trochę krwi do jego ust.
Po chwili Xavan drgnął i otworzył oczy, które zmieniły kolor z niebieskiego na czerwony pod wpływem najwidoczniej zmiany.
- Co ja.. Gdzie ja jestem..
- U mnie.. Albo w sumie u nas.
- Wiem o wszystkim.. Ten czarnowłosy-nie-wiedzący-jak-się-rani, chyba Jack. Wszystko mi powiedział.. Ale.. jak żyjesz?
- Hm ? - spytałam niezbyt wiedząc, o co mu chodzi.
- Powiedział, że jak mnie znajdziesz to Cię.. zabije? Czy to dobre słowo?
- Ostatnio chyba wszyscy chcą mnie zabić. - mówię ironicznie, choć w głosie słysze pozbawienie wszelkiej barwy.
- Yuna.. W ogóle to.. Kim ja jestem.. Przecież..Ja chyba nie żyłem.
- Jesteś wampirem.
--------------------------------------
Cześć wszystkim.
Nie piszę tu bez powodu.
Zaczęła się szkoła. Ale nie o to chodzi.
Chciałabym o coś zapytać.. A w sumie w pewnym sensie o czymś powiadomić.
Od dawna piszę "coś nowego" Fakt, że straciłam wątek tu chyba był widoczny od dawna i...
Chciałam się spytać. Czy chcecie widzieć moje "nowe wypociny" - że tak to ujmę na nowym blogu, czy też mam ich zaprzestać, bądź też.. Prowadzić obydwa blogi?
Decydujecie o tym Wy.
Przepraszam od razu za krótki rozdział. Ale był on troszeczkę rozdziałem informacyjnym.
Położyłam go na wielkim, ciemnym stole. A raczej przytargałam. Usłyszałam wnet otwierające się drzwi. Była to Tifa.
- Mamo..
- Hm..?
- A co on robi na stole ?
- Leży - powiedziałam od niechcenia w głosie. Cóż. Nie wie, że jej ojciec najprawdopodobniej znów zachowuje się jak egoista.
- Mamo. O co tutaj chodzi?
- Córciu.. Ten pan to mój były chłopak.. byłam z nim jakieś sześć lat temu, a kiedy miałam piętnaście lat zostawił mnie i wyjechał z rodzicami gdzieś za granicę. Nie dawno wrócił..
- I co się z nim stało? Teraz?
- Jack i reszta załogi wyssali go z krwi. Niestety. Tętno spadało i wykrwawiał się.
- Mamo. Nie miałam chłopaka ale.. Z...
Widząc, jak Tifa męczy się z domyśleniem, wymawiam jego imię. Ta od razu klasnęła i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Piękne imię. Ale mamo.. Byłaś z nim szczęśliwa?
- Tak.. Póki nie odszedł. - Spuściłam głowę.
Tifa podeszła do mnie i pogładziła mnie ręką po ramieniu. Spojrzała na stół i założyła za ucho brązowe pasmo włosów.
- Ratuj go. Ja pójdę do pokoju i położę się do łóżka.. Jestem zmęczona.
- Dobrze, córciu.
Tifa pocałowała mnie w policzek i odeszła, a ja usiadłam na stół u popatrzyłam na Xavana. Leżał jakby był martwy.
Usłyszałam dzwonienie telefonu. Na pewno nie był to mój więc anuluję to i dalej wpatruję się w Xava. Po chwili czuję, że Tifa przybiega do mnie z nowiusieńkim modelem iPhone'a 5.
To ona ma komórkę?
- To Tata - podaje mi telefon.
- Halo..
- Yuna. Przemieniłaś go?
- Owszem. A co, szkoda Ci?
- Nie. Mam podejrzenia że za człowieka miał moce. Uważaj.
- Słucham?! - Gdy to wymawiam słyszę, że się rozłączył.
Cholerny Barthel.
Cholerna Ja.
Żwe też nie mogłam pomyśleć wiedząc, że sama bo zmianie w wampira nie budziłam się parę dobrych dni.
Oddałam Tifie iPhone'a.
- Słyszałam wszystko. Nie martw się.. Może.. Dasz mu ludzkiej krwi?
- Cóż.. To dobry pomysł.. Przyniesiesz?
- Jasne - Odwróciła się i poszła do lodówki.
Skąd wiedziała, że krew mam w lodówce?
Cóż.. Dla mnie jest bardzo genialnym dzieckiem. Co prawda, jest to złączenie wampira z człowiekiem, co w efekcie daje bardzo dobrą mieszankę wybuchową..
Gdy ocknęłam się, mam krew w prawej ręce, a Tifa patrzy na mnie z uśmiechem.
- Dziękuję..
- To ja Ci dziękuję, bo to Ty uratowałaś mnie spod ramion Jacka. Biegłam za tym wampiryzmem jak opętana. - W jej głosie od dawna słyszę powagę.
- To normalne, córeczko.. - zeszłam ze stołu i przeszłam na drugą stronę.
Rozcięłam delikatnie woreczek i wlałam trochę krwi do jego ust.
Po chwili Xavan drgnął i otworzył oczy, które zmieniły kolor z niebieskiego na czerwony pod wpływem najwidoczniej zmiany.
- Co ja.. Gdzie ja jestem..
- U mnie.. Albo w sumie u nas.
- Wiem o wszystkim.. Ten czarnowłosy-nie-wiedzący-jak-się-rani, chyba Jack. Wszystko mi powiedział.. Ale.. jak żyjesz?
- Hm ? - spytałam niezbyt wiedząc, o co mu chodzi.
- Powiedział, że jak mnie znajdziesz to Cię.. zabije? Czy to dobre słowo?
- Ostatnio chyba wszyscy chcą mnie zabić. - mówię ironicznie, choć w głosie słysze pozbawienie wszelkiej barwy.
- Yuna.. W ogóle to.. Kim ja jestem.. Przecież..Ja chyba nie żyłem.
- Jesteś wampirem.
--------------------------------------
Cześć wszystkim.
Nie piszę tu bez powodu.
Zaczęła się szkoła. Ale nie o to chodzi.
Chciałabym o coś zapytać.. A w sumie w pewnym sensie o czymś powiadomić.
Od dawna piszę "coś nowego" Fakt, że straciłam wątek tu chyba był widoczny od dawna i...
Chciałam się spytać. Czy chcecie widzieć moje "nowe wypociny" - że tak to ujmę na nowym blogu, czy też mam ich zaprzestać, bądź też.. Prowadzić obydwa blogi?
Decydujecie o tym Wy.
Przepraszam od razu za krótki rozdział. Ale był on troszeczkę rozdziałem informacyjnym.