czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 17

Siedziałam na górce. Przyglądałam się drzewom, boiskom. Wyglądały jak typowe miejsca do gier.
Jednak takie nie były.
Widziałam cień kogoś w tle. Wstałam i odwróciłam się. Był tam chłopak..
Ciemnoblond włosy, wysoki chłopak o bladej skórze i czerwonych oczach.. domyśliłam się, kim jest.
- Co tu robi taka osoba jak Ty ?
- To.. już nie można tu siedzieć ?
- Można.. ale to miejsce.. jest dla wampirów - pokazał kły, uśmiechnął się - a Ty mi na Niego nie wyglądasz.
- Czuje do tego miejsca wyjątkowy sentyment.. jest dla mnie jakieś.. ważne.. nie wiem tylko dlaczego..
- Czyżby rodzice byli Wampirami.. ?
- T... Nie.. Nie wiem..
- Jedyne wyjaśnienie to pokrewieństwo - dotknął delikatnie mojego ramienia.
Widziałam coś.
Jego, mnie walczących przeciwko komuś. Było "stado" wampirów, nieśmiertelnych, wilkołaków.
- Widzisz coś.. prawda? - Otworzyłam oczy. objął moją rękę i przybliżył do swojej klatki piersiowej
- Widziałam.
- Lecz ja nie mogę.. bronisz się..
- Wiem coś o tym..
- Czy.. Twoje wizje są prawdziwe? spełniają się ?
- Tak.. Co prawda nie zawsze... Ale tak..
- Umiesz szybko biegać? pójdziemy do mnie i wyczytamy o co chodzi..
- nie..
- dobra.. złap się mnie ..
Tak też uczyniłam gdy wyciągnął do mnie dłoń.
Po chwili byliśmy pod kremowym domem jednorodzinnym. weszliśmy do środka. rozejrzałam się.
- ładnie tu masz.
- Dzięki. No dobra. To ja pójdę po te sprzęty, materiały.. Cokolwiek. - Po tych słowach już go nie było.
Znowu się rozejrzałam i usiadłam na brązowej skórzanej kanapie.
- Już wszystko mam.
Przyniósł dwie książki i pudełko. Nachyliłam się nad nim.
- Nie otwieraj ja na razie.. Masz tutaj księgę. Jako że jestem wampirem nie mogę jej otwierać. Lecz miałem kiedyś w rodzinie czarodzieja i została.
Otworzyłam książkę. Ukazał mi się napis " Moce, eliksiry, magia"
- Jeszcze się z nią zaprzyjaźnisz. Będę Twoim... Hem.. Nauczycielem. - uśmiechnął się.
- Na prawdę.. nie trzeba - popatrzyłam na Niego.
Zagłębiłam się w czytanie. Były tam różniaste eliksiry. zaklęcia.. istna księga czarów.
- Hmm.. Jak chcesz ... Mogę Ci użyczyć pokoju.
- Nie trzeba.
- Czyli jednak tak.. Idę ci pościelić łóżko.. Zaraz wrócę.
Poklepał mnie po ramieniu. popatrzyłam w okno.
Widziałam tam kogoś znajomego.. Był to... Barthel .. ?
_____________________________________________________
Od Autorki :
Przepraszam, że opowiadanie dziś jest krótkie.
Na jutro postaram dać dłuższe. Może nawet i o wiele dłuższe? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz