sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 19

Godziny poranne.
Włączyłam telewizor w oczekiwaniu na wiadomości. Siedziałam wygodnie na fotelu, przykryta kocem. W swoim domu.
- Poranne wiadomości, dzień dobry.
- No, dobry, - patrzyłam dalej na telewizor.
- W dzisiejszych wiadomościach : kolejne zabójstwo, podobne jak cztery miesiące temu. krew, przegryzione gardło. Sprawca jest nieznany..
- Cholera jasna! - zerwałam się i wzięłam telefon. Wykręciłam numer Barthela.
- Co się stało, skarbie ?
- Przyjdź do mnie.. szybko.
Rozłączyłam się, nie musiałam długo czekać. po paru sekundach był u mnie.
- Patrz.. - przewinęłam do tyłu i odtworzyłam od nowa wiadomość.
- Ch.. kto to ?
- A to ja mam wiedzieć ?
- Nie o to mi chodzi.. Masz podejrzenia.. ?
- Nie koniecznie.. Jakieś tam mam.. Ale małe.. Co teraz ?
- Na pewno jest to wampir.. Myślę, że do Ciebie to nie dojdzie..
- Jeśli to ten Twój .. Kolega. Jack.. To w to bym wątpiła. bo jakbyś nie pamiętał.. polował na mnie.
- Yuna.. Chronię Cię.. Pamiętasz? - na jego słowa oparłam się delikatnie o stół..
- Barthel. nie chce.. nie chce ryzykować.. przemień mnie..
Z szybkością wampira przeszedł do mnie. - chcesz się uczyć jak panować nad głodem na miesiącu miodowym ?
- Jak..
- Chciałem powiedzieć Ci to wczoraj.. ale zasnęłaś przy moim przynudzaniu o przyszłości.. za miesiąc bierzemy ślub..
- Nie.. za szybko.. ?
- Nie znamy się od wczoraj.. - Uśmiechnął się.
- Dobra.. Co robimy z tym? - Wskazałam na telewizor.
- Poszukam.. Popatrzę..a Ty.. nie możesz się narażać..
- Czemu niby? Jestem potrzeb... - zatkał mi ręką usta i delikatnie dotknął mój brzuch.. domyśliłam się o co mu chodzi..
- Dbaj o siebie.. ja sobie dam radę.. - pocałował mnie, dotykając delikatnie mojego policzka.
- Oby.. - uśmiechnęłam się. choć nie było mi do śmiechu.
Znałam całą sprawę.. i niestety musiałam siedzieć z założonymi rękoma ..
Nic nie mogłam zrobić.
Czemu znowu ta cała sprawa z Wampirami musiała się nagłośnić ?
- Yuna... wszystko w porządku ?
- T.. tak.. jasne.. zamyśliłam się..
- Em.. ok.. idę poszukać pewnych faktów.. trzymaj się.. i dbaj o siebie - pocałował moje czoło i z szybkością wampira wyszedł.
- Jasne..
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. odebrałam.
- Halo?
- No cześć. - usłyszałam znajomy mi głos. Wario.
- Yhm.. Hej.. Co tam ?
- Wszystko dobrze.. Myślę, że nie zmieniłaś adresu zamieszkania ?
- N.. Nie.. no skąd..
- Przyjadę za niedługo... mam dla Ciebie sporo nowin które Cię zainteresują..
- Yhm.. a .. kiedy będziesz ?
Na te słowa rozłączył się..
Pięknie.
Jeszcze tylko brak mi tu innych moich znajomych..
Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się. Lecz za długo nie mogłam się nacieszyć "samotnością". Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam i otworzyłam je.
Przede mną stała blond włosa osoba, o niebieskich oczach. miała na sobie płaszcz. najbardziej zauważalny w tym wszystkim. Prócz.. jej aury..
- Yhm.. Dzień dobry.. Co panią do mnie sprowadza ?
- Yuna.. Nie poznajesz mnie.. ? To ja.. Cassie..
Przyjrzałam się jej uważnie.. Rzeczywiście.. To była ona.
- Sorki.. Wejdziesz? - Ustąpiłam jej miejsca.. weszła.
- Oj Yuna, Yuna.. Co tam u Ciebie ?
- Emm.. u mnie..? Dobrze..
- U mnie w sumie też..
Jej aura nie dawała mi spokoju. nie była zwykła, jak u normalnego człowieka.. bardzo się różniła..
- Yuna.. Ty .. jesteś w ciąży ?
Automatycznie spojrzałam się w dół. Cholera. Ja nie zauważyłam, a co dopiero ktoś inny.
- Emm.. Tak jakby..
- Szczęścia.. - Uśmiechnęła się. - Nie masz kontaktu z Katherine ?
- Emm.. nie.. nie odzywa się.. ja zresztą też.
- Wspominała coś.. O wampirach.. o magii.. a potem zniknęła.
Zamarłam.
Czemu Katherine się wygadała? Przecież na chłopski rozum mogła się domyśleć że..
O tym nie powinno się mówić.
Zwłaszcza innym.
- Yuna.. wszystko ok?
- T.. Tak.. Sorki... Muszę wyjść.. Przyjdziesz kiedy indziej..?
- Jasne.. I tak jeszcze trochę tutaj pobędę. - kierowała się do wyjścia. poszłam za nią.. Gdy wyszła zamknęłam za nią drzwi.
- To się porobiło. - oparłam się o drzwi.
Szykowały się nowe wydarzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz