Barthel.
Yuna dalej była "nieprzytomna" o ile można to tak nazwać.
siedziałem przy niej, obserwując ją co chwile.
- I jak.. Poprawiło się? - zauważyłem w drzwiach Damena.
- Nie.. Jest wciąż to samo.. - Wymówiłem ze smutkiem w głosie.
- Może ona..
- Nawet się nie waż! Odpowiadałem za Nią!
- Barthel.. To jak mi wyjaśnisz że.. Ona nie jest tu obecna? Że.. Najprawdopodobniej nie żyje?
- Żyje. Czuje to..
- Żebyś się nie mylił.. - Wyszedł.
Popatrzyłem na Yunę. Była biała.. Bielsza niż zwykle..
Otworzyła oczy.. Nie były już niebieskie tylko.. Krwiste.
Jad się przyjął. Została Wampirem.
siedziałem przy niej, obserwując ją co chwile.
- I jak.. Poprawiło się? - zauważyłem w drzwiach Damena.
- Nie.. Jest wciąż to samo.. - Wymówiłem ze smutkiem w głosie.
- Może ona..
- Nawet się nie waż! Odpowiadałem za Nią!
- Barthel.. To jak mi wyjaśnisz że.. Ona nie jest tu obecna? Że.. Najprawdopodobniej nie żyje?
- Żyje. Czuje to..
- Żebyś się nie mylił.. - Wyszedł.
Popatrzyłem na Yunę. Była biała.. Bielsza niż zwykle..
Otworzyła oczy.. Nie były już niebieskie tylko.. Krwiste.
Jad się przyjął. Została Wampirem.
Yuna.
Widziałam wszystko dokładniej. kurz latający na wietrze, i wszystko inne ruszające się.
Lecz w moim głębszym zainteresowaniu znalazł się chłopak siedzący obok.
Chwila.. ja żyję?
- Cześć kochanie..
- Cześć.. co się stało ?
- Jesteś wampirzycą.. skarbie.. bałem się że Cię stracę i.. Cię przemieniłem..
Wyczułam krew.. podwójną.. jedną dużego człowieka a drugą u.. małego..
- Gdzie jest.. mała?
- z Twoim bratem i rodzicami..
- Chciałabym ją zobaczyć..
Wstałam. Z szybkością wampira wyszłam poza próg pokoju.
Lecz zatrzymałam się.
Nie mogłam wparować do pokoju.. Nie umiem się jeszcze kontrolować.
- Yuna.. czujesz głód?
- Emm.. nie.. a powinnam? - podeszłam do Niego. Położyłam mu ręce na ramiona i popatrzyłam głęboko w oczy.
- Powinnaś.. Jesteś nowo narodzoną.. No dobrze.. Chodź..
Złapał mnie za rękę i poszliśmy do małego pokoju.
Weszłam niepewnie.. Zauważyłam w wózku małą osobę..
Malutką dziewczynkę.
- Cześć Yuna.. witaj w domu.. - usłyszałam Abbey.. skierowałam wzrok w jej stronę.. uśmiechnęłam się do Niej.
- Hej.. Mogę.. małą.. ?
- Yuna..
- Wiem.. chce.. spróbować.. zobaczyć czy się kontroluje..
Zobaczyłam jak się odsuwają. podeszłam do wózka.
Wzięłam małą delikatnie na ręce. patrzyłam na nią..
Czułam, jak jej krew pulsuje. Lecz dawałam radę.. nie dałam po sobie poznać że coś się dzieje.
Położyłam rękę na rączkę małej. Widziałam coś.
Mnie nieprzytomną, leżącą na kanapie przy Barthelu. i chwile jak mnie nie ma.. Tęskniła.
- Mała ma dar?
- Po Tobie.. Myślę, że tylko po Tobie.
- Dziwne jest to, że Yuna się kontroluje.. - usłyszałam Damena.
- Wielu rzeczy o niej nie wiecie.. - Barthel objął mnie.
- No cóż.. Może i tak.. Abbey.. Idziemy po.. Wiesz?
- Jasne.. Wario.. chodź z nami..
Po chwili wyszli.
- A Tym co ?
- Chcą nas zostawić samych - Zabrał mi delikatnie dziecko, które zasnęło na moich rękach, położył małą do łóżka.
Gdy popatrzył na mnie ja z szybkością wampira przemieściłam się z nim do mojego pokoju. Nasze usta splotły się w pocałunku.
Teraz nie było ograniczeń.
Ściągnęłam mu koszulkę ujawniając jego klatkę piersiową. Wtem przeszliśmy do łóżka.
- Yuno. wiem że jesteś nowo narodzoną.. Ale.. - Zatkałam mu buzię.
- Cicho.. nie niszcz tego. - pocałowałam go.
- On nie zniszczy.. ale ja owszem.. - usłyszałam głos Jack'a.
A to perfidny szczur!
Zerwaliśmy się z Barthelem. Usiadłam na łóżku.
- Przepraszam że tak.. W nie typowej chwili przychodzę.. - dopowiedział.
- Ty lubisz te momenty - Powiedziałam ironicznie.
- Ooo.. Yuna.. a gdzie brzuszek ? od kiedy jesteś wampirkiem ?
- Od teraz. - Wstałam i uderzyłam go w twarz. - Wyłaź stąd.
- Och.. Barthel Cię tego nauczył? No.. widać że rodzina idzie pełną parą..
- Co masz do tego ? - Dopowiedział się Barthel. słyszałam w jego głosie lęk.
- Barthel. sam wiesz o co mi chodzi. Rada wie o tym że macie córkę? że Yuna jest Wampirem ?
- Rada nie istnieje.. Pamiętasz?
- Tak.. Yuno. jakbyś chciała krwi.. to wiesz gdzie wołać. - po chwili już go tu nie było.
Polazł szczur. Wreszcie.
- Nie słuchaj go.. ja Cię nauczę panować nad głodem..
- Dobrze.. - przytuliłam się do Niego.
- Jesteś głodna.. ?
- Tak..
- Ubiorę małą.. Pójdziemy do mnie.. za domem mam trochę zwierząt..
Po godzinie byliśmy u Niego.. a dokładnie u Niego w lesie.
Zauważyłam sarnę.. podbiegłam szybko do niej i ..
Zapolowałam..
- Dzielna.. dałaś radę.. - usłyszałam z domu Barthela.
Oblizałam swoje usta i z szybkością wampira przemieściłam się do Niego.
- Podoba mi się..
- To świetnie.. musisz się do tego przyzwyczaić..
- Niestety.. - Zaśmiałam się.
Objęłam go i popatrzyłam w okno..
I to był ten wielki początek..
Nie kończący się początek...
- No cóż.. Może i tak.. Abbey.. Idziemy po.. Wiesz?
- Jasne.. Wario.. chodź z nami..
Po chwili wyszli.
- A Tym co ?
- Chcą nas zostawić samych - Zabrał mi delikatnie dziecko, które zasnęło na moich rękach, położył małą do łóżka.
Gdy popatrzył na mnie ja z szybkością wampira przemieściłam się z nim do mojego pokoju. Nasze usta splotły się w pocałunku.
Teraz nie było ograniczeń.
Ściągnęłam mu koszulkę ujawniając jego klatkę piersiową. Wtem przeszliśmy do łóżka.
- Yuno. wiem że jesteś nowo narodzoną.. Ale.. - Zatkałam mu buzię.
- Cicho.. nie niszcz tego. - pocałowałam go.
- On nie zniszczy.. ale ja owszem.. - usłyszałam głos Jack'a.
A to perfidny szczur!
Zerwaliśmy się z Barthelem. Usiadłam na łóżku.
- Przepraszam że tak.. W nie typowej chwili przychodzę.. - dopowiedział.
- Ty lubisz te momenty - Powiedziałam ironicznie.
- Ooo.. Yuna.. a gdzie brzuszek ? od kiedy jesteś wampirkiem ?
- Od teraz. - Wstałam i uderzyłam go w twarz. - Wyłaź stąd.
- Och.. Barthel Cię tego nauczył? No.. widać że rodzina idzie pełną parą..
- Co masz do tego ? - Dopowiedział się Barthel. słyszałam w jego głosie lęk.
- Barthel. sam wiesz o co mi chodzi. Rada wie o tym że macie córkę? że Yuna jest Wampirem ?
- Rada nie istnieje.. Pamiętasz?
- Tak.. Yuno. jakbyś chciała krwi.. to wiesz gdzie wołać. - po chwili już go tu nie było.
Polazł szczur. Wreszcie.
- Nie słuchaj go.. ja Cię nauczę panować nad głodem..
- Dobrze.. - przytuliłam się do Niego.
- Jesteś głodna.. ?
- Tak..
- Ubiorę małą.. Pójdziemy do mnie.. za domem mam trochę zwierząt..
Po godzinie byliśmy u Niego.. a dokładnie u Niego w lesie.
Zauważyłam sarnę.. podbiegłam szybko do niej i ..
Zapolowałam..
- Dzielna.. dałaś radę.. - usłyszałam z domu Barthela.
Oblizałam swoje usta i z szybkością wampira przemieściłam się do Niego.
- Podoba mi się..
- To świetnie.. musisz się do tego przyzwyczaić..
- Niestety.. - Zaśmiałam się.
Objęłam go i popatrzyłam w okno..
I to był ten wielki początek..
Nie kończący się początek...
Super. Chce już kolejny rozdział SZYBKO
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń