Dotknęłam jego ramion. Nie chciałam czekać.
Mogłam w każdej chwili się dowiedzieć co i jak.
Zamknęłam oczy.
- Nie Yuna. Nie.
- Cicho. - Uciszyłam go.
Skupiłam się.
Widziałam wizję.
I zawarte w niej coś, czego nie chciałam widzieć.
On. Współpracujący z człowiekiem który chciał pozbawić mnie mocy.
Nagle wizja się przerwała. Otworzyłam oczy.
Nie było tam Jego.
- No.. Barthelku.. Chodź. Skarbie.
Cisza. o dziwo czułam go bardziej niż wcześniej. Dziwne.
- Nie każ mi dłużej czekać.
Stanęłam patrząc na swoje paznokcie.
Poczułam go z tyłu, Odwróciłam się i szybko go złapałam przenosząc go na ścianę domu, w którą się delikatnie wgniótł.
Od kiedy ja mam tyle siły?
Zauważyłam że trzyma w dłoni jakiś dziwny mały sztylet. Ciekła z niego mała substancja.
- Co.. próbujesz zrobić próbę samobójczą ? - Syknęłam.
- Jestem starszy od Ciebie o jakieś 140 lat i nie umiem Cię zadźgać a Ty w tym czasie przywarłaś mnie do ściany?
- Patrz jaka magia, no nie? - Uśmiechnęłam się i ogarnęłam napływające pod oczy włosy.
- Niech tylko Cię trafię.
- Nie tak prędko, kochanie. - Przywarłam go mocniej. Ten automatycznie jęknął z bólu.
- Ałł.. Pamiętaj że w każdej chwili mogę Ci coś zrobić.
- To czemu nadal tego nie robisz, co? - Uśmiechnęłam się słodko.
Pogładziłam go delikatnie po czerwonej koszulce.
- No to.. Będziesz śpiewał jak ptaszek czy mam sama wyciągnąć to od Ciebie? - dodałam.
- Nie za darmo.
Szybkością wampira zabrałam mu sztylet który trzymał. i delikatnie zaczęłam przybliżać go w miejsce jego serca.
- Dobra! Powiem. Wszystko powiem.
- To śpiewaj. - Powiedziałam ironicznie.
- Miałem Cię zaczarować by pomóc odebrać Ci moce i przekazać je komuś.
- Komu?
- Mi. - Popatrzyłam się w miejsce, gdzie mówiła dana osoba.
Był to David.
No co jak co ale po nim to się tego nie spodziewałam.
- Ooo. kogo ja widzę. - Wsunęłam Barthela tak, by nie wyszedł i z szybkością wampira zaszłam Davida.
- Cześć - powiedział z przerażeniem w głosie - a więc Barthel żeby Ci utrudnić Cię przemienił? oj nie będzie łatwo.
- Zależy z kim.
Zauważyłam jak Barthel bacznie się przypatruje. Przybliżyłam się do Davida i wsunęłam w jego szyję kły.
Zaczęłam upijać jego krew. Potem puściłam go aż upadł na ziemię.
- Yuna. jakaś ty się zimna zrobiłaś
Spojrzałam na Barthela. przybliżyłam się do Niego.
- Nie musiałabym tego robić, gdyby nie to, że mi nie powiedziałeś.
- No więc .. David chciał posiąść. Tym kimś był David.
Zaśmiałam się. Poczułam jak człowiek o którym była mowa wstaje.
- Leż . Czuję Cię i Twoją krew. Nie radzę bo zrobię to samo tylko że to się może skończyć gorzej.
Kątem oka zauważyłam jak się położył.
- No a więc Barthelu mój. a może nie mój.
Oparłam się o blachę, w którą był on przywarty.
- Opowiadaj. bo za siebie nie ręczę. - dopowiedziałam bawiąc się sztyletem.
- Zapewne Abbey opowiadała Ci jak musieli Cię oddać?
- Tak. I to doskonale.
- Masz najsilniejszą moc na całym świecie.
- I co ?
- Polują na ciebie.
- To nie nowość.
- Ale .. Ja Cię .. Kochałem. Dlatego Cię przemieniłem by nie odebrali Ci mocy.
- Jakiś Ty się dobry zrobił.
- Ty podły .. Dziadzie ! - Usłyszałam jak David wstaje i powoli zmierza do Barthela.
- Kazałam Ci nie wstawać.
- Nie obchodzi mnie to.
Podeszłam do Niego. Znowu go ugryzłam spijając z niego krew.
- Ałłł!
- Mówiłam?
Popchnęłam go na ziemię.
- Będziesz moją kolacją.. Mrr... - dodałam.
- Yuno.. ściągniesz mnie?
- Nie ..
Uśmiechnęłam się słodko.
- Co to za sztylet?
- Zabija i zabiera moce .. Ale dodałem taki składnik że zrodziłabyś się po paru godzinach.
- To świetnie
- Wypuść.
- Nie jęcz bo tego nie zrobię.
Zaczęłam chodzić wokoło.
Podeszłam do Davida i podniosłam go. zrobiłam z nim to samo, co z Barthelem - Przywarłam najmocniej do ściany.
Usłyszałam jego jęki. Zaczął się wysuwać.
- Nie radzę. Bo zrobię zaklęcie żeby żaden z Was nie wyszedł.
- Jesteś podłą su.. - Powiedział osłabiony David. Lecz nie dokończył.
Dałam mu szerokie pole do manewru.
- Dokończ, proszę.
- .. ką..
Popatrzyłam na niego. Zaczęłam mamrotać jakieś zaklęcie. David zaczął krzyczeć.
- Co Ty mu robisz.. Yuna..
Nie odpowiadałam. dokończyłam aż David zemdlał.
- Osłabiłam go. i trochę pomąciłam mu w głowie.
- Dobra jesteś.
- Dzięki.
- To jak? Wy.. - Podeszłam i zakryłam mu buzię.
- Cichutko, skarbie. Teraz ja rozdaję karty. Bój się.
Uśmiechnęłam się szyderczo.
- Będzie dobrze. Nikt nie ucierpi.
Mruknęłam słodko.
Ten styl mi się podoba.
_____________________________________
Od Autorki:
Przepraszam, za nie dodawanie rozdziałów.
Postaram się poprawić.
Chciałam z góry podziękować Natalii (Dżerr - wybacz jak źle), Klaudii (Mroczna) Danieli - Mistchie<3 i wielu, wielu innym osobom które pomagały mi.. no właśnie.. one dobrze wiedzą za co. ;*
Jak ja czekałam na ten rozdział.! <3
OdpowiedzUsuńKto wpadł pomysł z tym sztyletem, hmm? :*
Boskie! <3
Mistchie ..
UsuńZnasz na to odpowiedź <3
Jest spoko. Podoba mi się. Myślałam, że cię zabiję w szkolę, ale jednak nie, ale ma się to dobrze skończyć. Tak szantazuję cie i ty wiesz dobrze czym xd.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały.
Dżerr
Pogadamy w szkole Dżerr :D
UsuńHehe :3