Było ciemno.
Dalej siedział w dość ostrym wgnieceniu.
Miałam dużo czasu .. Nie było to dla mnie różnicą ile będę czekała na choć trochę pojemniejsze wyjaśnienia w tej sprawie.
- Coś jeszcze? - Przerwałam ciszę. Patrzyłam na Niego.
- Nie. Wszystko co potrzebne wiesz.
- Taa. - Syknęłam.
Wstałam i podeszłam do Barthela.
Pogładziłam go delikatnie po zakrwawionej czerwonej koszulce. Wyczuwałam krew.
Po chwili jednak go wyciągnęłam.
- Robię to podobno z dobroci.
Przybliżyłam się.
- Ale pamiętaj.. jeden zły ruch i.. - Nie dokończyłam.
Popatrzyłam na Davida. Postanowiłam jednak jego też wyciągnąć.
- Ałł. Wreszcie.
- Nie ciesz się aż tak.
Zerknął na mnie, uśmiechnęłam się do Niego dość szyderczo.
- No to David.. Zaczniesz śpiewać? Po co Ci to było?
- Nie powiem.
Poszłam za niego. Zaczęłam muskać opuszkami palców jego szyję.
- Mam powtórzyć ? - Powiedziałam, przybliżając głowę do jego szyi.
- Chciałem być najlepszy. Same Twoje moce są najlepsze. a zwłaszcza ta co była..
- Czyli?
- Byłaś spowiedniczką. Potrafiłaś wyspowiadać nawet osobę ponad naturalną. - Usłyszałam Barthela.
Spojrzałam na Niego. Miał spuszczony wzrok.
- No, no. David. Mamy sprawę. na osobności.
Uśmiechnęłam się. Złapałam go i z szybkością wampira poszliśmy do pobliskiej dziury. Choć tak bym tego nie nazwała.
Zeszłam z nim na dół i otworzyłam kratowe drzwi.
Była to pewna izolatka którą tu kiedyś znalazłam. Wpakowałam go do jednej z 8 innych.
- Co Ty..
- To samo co wcześniej. - Zamknęłam kratowe drzwi na klucz.
Oparłam się o ścianę. Zrobiłam znudzoną minę.
- Yuna. To nic nie da. On będzie milczał jak grób.. poza tym.. wszystko zostało wypowiedziane.
Usłyszałam Barthela.
- Ona i tak się nie dowie. Jest zbyt pusta na to.
Popatrzyłam w stronę rozmówcy.
Wyrwałam zamek. nie musiałam brać klucza.
- Yuna! Nie! - Poczułam jak Barthel mnie łapie. Odepchnęłam go z taką siłą, że znalazł się na ścianie.
- Noo.. Dalej, Yuna. Uaktywnij dar. Zacznij siać mordor.
Złapałam Davida za szyję.
Poczułam coś dziwnego..
- Nie! Yuna..
Nagle..
Ukłucie.
Zemdlałam.
Barthel.
Zauważyłem, jak Jack przebił Yunę a ona upada.
Rzuciłem się na Jacka.
- Coś Ty zrobił?!
- Wiesz co będzie jak spowiedź się ujawni.
- Wiem. Ale nie musiałeś jej zabijać.
- Musiałem.
Gdy to powiedział zauważyłem, jak puszcza mi "oczko"
- Dobra. Wolą Świętej Pamięci tu leżącej Yuny.. Tak w ogóle zawsze ją lubiłem. - Kucnął do niej i ogarnął jej włosy - zamkniemy kolegę. Ja wezmę Yunę a Ty, Barthel, zamknij go. Dobrze?
Wiedziałem, że ma jakiś plan
Jack Wyszedł z Yuną na rękach. ja za to posłusznie zamknąłem Davida.
- Sorry koleś. nie chce uczestniczyć w Twoim chorym planie. nigdy nie chciałem.
Wyszedłem.
Nie widziałem Yuny i Jacka.
Poszedłem do domu. Na kanapie leżała Yuna. Już bez noża. Obok niej był Jack.
- Barthel. Może zanieś Twoje dziecko do rodziców Yuny? Wiesz że jak Yuna za jakiś czas się zbudzi to może stać się coś brzydkiego?
- Emm.. Racja. Zadzwonię po Nich..
W sumie nie musiałem dzwonić.. Byli od razu w domu.
- Aaaaaaaa! Yuna! - Abbey podbiegła z płaczem. - Co jej zrobiliście?!
- To Jack..
Abbey spojrzała gniewnym wzrokiem..
Zaraz Jack zaczął krzyczeć i łapać się za głowę.
- Abbey to nie tak! Yunie ujawniła się spowiedź.
Po chwili przestał. Abbey spojrzała na mnie.
- Co Ty gadasz?! Yuna spowiedniczką ?!
- Tak. Wcześniej miała ten dar ale został zablokowany, teraz poprzez gniew się reaktywował.
- Cholera.. to jednaj Damen miał racje.
- Z czym?
- Jeśli Yuna zażąda porządnego gniewu może nawet zabić. To ta zła strona tej mocy. Ratunkiem może być przebicie nożem z jakąś substancją..
Damen stanął obok Yuny. położył nad nią rękę.
Nagle jej wszystkie rany zaczęły się goić.
Yuna zaczęła odzyskiwać przytomność.
Po chwili przestał. Abbey spojrzała na mnie.
- Co Ty gadasz?! Yuna spowiedniczką ?!
- Tak. Wcześniej miała ten dar ale został zablokowany, teraz poprzez gniew się reaktywował.
- Cholera.. to jednaj Damen miał racje.
- Z czym?
- Jeśli Yuna zażąda porządnego gniewu może nawet zabić. To ta zła strona tej mocy. Ratunkiem może być przebicie nożem z jakąś substancją..
Damen stanął obok Yuny. położył nad nią rękę.
Nagle jej wszystkie rany zaczęły się goić.
Yuna zaczęła odzyskiwać przytomność.
Yuna
Co się stało?
Obejrzałam się.. Gdy zauważyłam koło siebie Jacka zaczęłam się delikatnie oddalać.
- Nie bój się mnie.. Pomagam Ci.
- Ty..? Ty pomagasz?
- Wiecie co.. Wyjdę z Yuną.. Niech się przewietrzy..
Pomógł mi wstać.
Choć nie chciałam z nim iść.
Gdy wyszliśmy zaprowadził mnie może kilometr od domu Barthela. W dość ciemny las.
- Yuna.. Musimy porozmawiać.
- To słucham.
- Uratowałem Cię. nie liczę na nic. Ale.. Ech.
Zauważyłam jak podszedł do mnie. Przybliżył się nieznacznie biorąc moją głowę w swoje dłonie.
- Dlaczego kocham narzeczoną swojego ciotecznego brata?
- S... słucham?!
Poczułam jak zaczął mnie całować.
Co ty sobie wyobrażasz?!!!!]
OdpowiedzUsuńZdążyłam pokochać Bratchela a ty mi tu teraz z Jackiem wylatujesz?
Lepiej nie przychodź do szkoły w poniedziałek. Nie przeżyjesz. Aaaaa zabiję cię. Pamietaj, ze wszystko ma sie ułożyć, bo inaczej... już wiesz.
Pozdrawiam i kocham
Dżerr
Witaj, chciałam poinformować, że dostałaś nominacje do LA. Więcej informacji na blogu http://jestes-dla-mnie-nieumarlym.blogspot.com/ w zakładce Liebster Awards.
OdpowiedzUsuń