Usiadłam z Jackiem na pagórku.
Objął mnie delikatnie.
Coś mnie do Niego ciągnęło.. coś ... Dziwnego.
- Wiem, nie mam z Barthelem szans. Jest taki dobry, a ja jestem ten zły.
- Nie do końca taki dobry.
- Coś się stało?
Czułam jego wzrok na mnie. Przełknęłam ślinę.
- Okłamywał mnie.
- Ołł.. Przykre.. ale on taki jest.. znam go 156 lat więc wiem..
- A jak jest z Tobą?
Popatrzyłam na Niego. Przyjrzałam mu się dokładnie.
Miał czarne włosy, niebieskiego koloru oczy, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie.
- Ze mną? lepiej nie pytać..
Uśmiechnęłam się delikatnie..
- Aaa... Yuna.. Wiesz że to ja Cię przebiłem i uratowałem ?
- Tak..
- Jesteś uratowana moją krwią..
- Jak to ..? i z Czym to się wiąże? - Spytałam zdziwiona.
- Niestety z czymś przykrym.. I to chyba już się dzieje..
- Co takiego?
- Więź. - Usłyszałam Damena.
Popatrzyłam na Niego. Stał z skrzyżowanymi rękoma.
- To nie możliwe.. Przecież to samo mogę mieć z Barthelem.
- Tak. ale Barthel w końcu za wampira nie dał Ci krwi. a Jack tak. Reszta o tym nie wie, Yuna.. - Podszedł do mnie i mnie objął.
- Tak .. Tato?
- Musisz zadecydować..
Puścił mnie. po chwili już go nie było.
- Nie będę Ci mówił co masz robić. jak będziesz chciała to wybierzesz.. jak będziesz chciała.
- Dzięki.
Po chwili jego też nie było.
Wyczułam to.
Zostałam sama..
Kopnęłam w pień drzewa tak, że się rozłamało.
- Cholera.
Zakryłam rękoma twarz. Poczułam kogoś z tyłu.
- Co się stało?
Usłyszałam Barthela. Poszłam w jego stronę.
Objął mnie.
- Mówili Ci?
- Domyśliłem się. Po waszym wyjściu..
Zdjęłam dłonie i popatrzyłam na Niego, a On na Mnie.
- Barthel.. Ja..
- Rozumiem. Więź odebrała Ci mózg i chcesz iść do Niego. Rozumiem.
- Nic nie odebrała..
- Bzdety..
Puścił mnie i przeszedł dwa metry ode mnie.
- Ja Kocham Ciebie Barthel!
Wykrzyczałam ze łzami w oczach.
Popatrzył na mnie. Podszedł do mnie i zaczął mnie całować.
Wtuliłam się. Oparłam go o drzewo dalej całując.
Mruknęłam słodko.
- Yuna.. Ja Ciebie Też kocham..
Uśmiechnął się do mnie.
- Z kim jest Mała?
- Z Twoimi rodzicami.. Mamy trochę czasu dla siebie..
Uśmiechnęłam się.
- Przepraszam za wszystko..
- Ok.. Nic się w sumie nie stało..
Spuściłam wzrok.
Stało się.
Całowałam się z jego bratem ciotecznym. Świetnie.
Teraz będzie zjadać mnie poczucie winy.
Nie było to ważne dla mnie, choć wydawało się inaczej.
Zaczęłam go nadal całować. Odwzajemniał moje pocałunki.
Mruczałam słodko.
- Dzięki, że mi wybaczyłaś..
- No już.. Już..
Zatkałam mu dłonią buzię, by choć na chwilę przestał mnie przepraszać.
By choć na chwile była cisza.
- Cichutko, Barthel, cichutko.
Uśmiechnęłam się. Wolałam to niż się smucić z powodu tego co zrobiłam w stosunku do.. W sumie nawet wszystkich.
- Ooo... Barthel i Yuna.. Szkoda, że mnie nie wybierzesz. Ale żeby nie było, Yuna. Barthel Cię zniszczy.. zobaczysz..
Popatrzyłam na mówiącą osobę.
To był Jack, który po chwili zniknął.
Nie rozumiałam, co się działo.
Zaczęłam wierzyć bardziej Jack'owi niż Barthel'owi.
To już na prawdę było dziwne.
Nawet.. bardzo dziwne.
Musiałam z tego wybrnąć. Nie wiedziałam jednak jak.
Nie było to dla mnie fajne, ani w porządku.
Z szybkością wampira poszłam do parku w miejsce, gdzie nikogo nie było.
- "Co ja mam zrobić.." - pomyślałam ..
Usiadłam bezradnie.. zaczęłam myśleć...
słodkie. :)
OdpowiedzUsuńWybóe hmmm..podoba mi się.
Oszczędzie cię (narazie)
Pamiętaj! Wiem, gdzie mieszkasz.
Dżerr
Cieszę się, Dżerr.
UsuńAle bańka i tak pryśnie (na razie)
hehehe :3
w takim razie. UMRZESZ!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam do końca z miarę możliwytm opanowaniem. To ma się skonczyć romantycznie i dobrze. Nie obchodzi mnie, że zerwałas z chlopakiem !!!!
Ma być dobrze!!!!
Dżerr. O moich sprawach sercowych na osobności.. :C
Usuńdobrze dobrze...spokojnie kochana.
OdpowiedzUsuńZakończenie ma być megaaaa