sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 26

Jack.

Gdy Yuna złapała mnie za rękę szybko ją złapałem, by nie spadła.
- Coś Ty jej zrobił?! - Wydarłem się i spojrzałem na innych.
Wszyscy oprócz Barthela mieli łzy w oczach.
Położyłem Yunę na podłodze i wyciągnąłem z niej sztylet.
- Była substancja na tym? - spytałem.
- Tak. Moja krew.
- To możesz być z siebie dumny. Ona nie żyje. dzięki Tobie Barthel.
Zacząłem z nim walczyć.
Usłyszałem jakieś zaklęcie. spojrzałem w stronę Yuny. Siedziała nad nią Abbey - Jej matka.
- Nie. Nic jej nie rób.
- Czemu?
- Jak się sama nie obudzi to ja coś zrobię.
Przywaliłem Barthel'owi tak, że upadł na ziemię.
Poszedłem szybko do Yuny. Nadgryzłem sobie rękę tak, że polała się krew. Przyłożyłem ją do ust Yuny.
- Pij, kochana. - wyszeptałem zasmucony.
Popatrzyłem na innych, którzy zaczęli nachylać się nad Yuną.
Zauważyłem, jak się budzi.
To nie było możliwe. Przecież ona.. Nie żyła..

Yuna.

Otworzyłam oczy.. Zauważyłam nade mną osoby. Nie znałam ich.
- Co ja ty robię i... Kim Wy jesteście?
Popatrzyłam na wszystkich z niewiedzą, a oni na mnie z zdziwieniem.
- Yuna.. nie udawaj.. - Usłyszałam chłopaka który siedział przy małym dziecku.
- Kim wy jesteście .. ?
- Dotknij mojej ręki.. - Popatrzyłam na mówiącego.
Miał czarne włosy i niebieskie oczy. Posłusznie podałam choć nie powinnam.
Nie znam go..
Zaczęłam coś widzieć.
Jego i mnie całujących się, scena łóżkowa.
- Jak to ..?
- Straciłaś pamięć. Jesteś Yuna, prawie dwudziestoletnia wampirzyca..
- Chwila.. Kto? - Syknęłam. popatrzyłam na innych. Poczułam coś dziwnego.
- Ałł. Zraniłem się.
Popatrzyłam na obiekt. - chłopaka siedzącego na sofie. miał ciemne blond włosy. Był dziwnie podobny do mnie.
Zaczęłam czuć głód.
- Weście Waria! Yuna się nie skontroluje!
Gdy Ci poszli z niebywałą szybkością ja zostałam zabrana za dom.
Zabrał mnie chłopak który leżał na podłodze.
- Yuna. przypomnij sobie.. Wiesz kim jestem?
Popatrzyłam na Niego. Złapał mnie w łokciach.
Znów coś widziałam.
Jego, mnie i .. małą dziewczynkę. Taką która leżała na sofie z zranionym chłopakiem.
- Nie wiem.. na prawdę.. nic nie pamiętam..
- Co ja zrobiłem.. Yuna.. Przepraszam..
Przytulił mnie do siebie. Zobaczyłam jak latają małe gwiazdki wokół nas..
- Co to?
- Yuna.. popatrz na to.. - Wziął moją rękę i pokazał pierścionek wyglądający na zaręczynowy. - Byliśmy zaręczeni.. ale nam nie wyszło..
- Byliśmy .. ?
- Teraz nie wiem czy coś z tego jest. Ten w czarnych włosach to Jack. Mój cioteczny brat.. Kocha Cię.
Zobaczyłam powiększające się kryształki które były wokół nas..
- Barthel.. patrz..
Pokazałam na obiekt.. Chwila.. Skąd mi przyszło to imię?
- Yuna.. pamiętasz moje imię.. ?
- Tak jakoś mi się nasunęło..
Lecz jednak coś pamiętałam.. coś musiało mi się przypomnieć.
- Nie widzę nic.. żadnych kryształków.. czekaj.. Abbey!
Po chwili ów osoba była niedaleko nas. 
- Co to za kryształy ?
- Widzisz je? - Wypowiedziałam.
- Tak, Córko.. Widzę je.. jesteśmy czarownicami.. Chwila.. Barthel.. przebiłeś ją tylko swoją krwią?
- Tak..
Gdy to wypowiedział zaczęłam się odsuwać.
Oparłam się o klif, gdyż nie miałam gdzie iść.
- Spokojnie..- Usłyszałam ponownie od niego.
Usłyszałam jak Kobieta coś wymawia.
Przestałam widzieć owe kryształki.
- Yuna.. Pamiętasz mnie ? - Popatrzyłam na nią. podała mi rękę. Poszłam do Niej i ją objęłam.
- Mamo.. - Zaczęłam płakać..
- Barthel.. Jej dusza błądzi.. Teraz pamięta ale co to będzie za jakiś czas..
- Rozumiem ..
- Nie rozumiesz Barthel. Wbiłeś jej nóż w serce. Nie rozumiesz.
Usłyszałam czarnowłosego, spojrzałam na Niego.
- Mogę wyleczyć Yunę z tego.. Tylko dajcie mi ją. - Dodał patrząc na mnie.
- Nie powinienem Ci ufać. I tego nie zrobię. To już wola Yuny.
- Pójdę..
Wyciągnęłam się z ramion kobiety i poszłam do chłopaka.
- Nie masz się czego bać, Yuno.. Złap mnie za rękę to pójdziemy..
Posłusznie to zrobiłam, złapałam go za rękę. Z szybkością wampira poszliśmy pod jakiś dom.
Gdy byliśmy w środku zaprowadził mnie do salonu.
- I co teraz?
- Będziemy sobie przypominać..
Spojrzałam się na Niego. Poczułam jak złapał mnie za ręce.
- Pokażę Ci co się stało zanim Barthel Cię przebił.
Zamknęłam oczy. Widziałam jak wchodzę z nim do domu, w którym się zbudziłam.. I to jak ów człowiek mnie ratuje.
Po tym  jak wszystko obejrzałam otworzyłam oczy.
Coś pamiętałam..
- I jak..?
- Wraca.. - Objęłam go.
- To dobrze..
Przytulił mnie do Siebie.
- Uratowałeś mnie.. Dziękuję..
- Dziwię się, że żyjesz..
- Hm? - Popatrzyłam na Niego.
- Skoro Barthel przebił Cię swoją krwią powinnaś umrzeć. Ale jego celem było zerwanie naszej więzi.
- Domyślam się - Powiedziałam szeptem.
Położyłam głowę na jego ramieniu. Nagle przyszedł mi dziwny pomysł do głowy.
- Jack. Nie mów nikomu z nich, że odzyskuję pamięć. Znów stanę się obiektem do zabicia dla Barthela.
- Chcesz, masz.. Zresztą .. Chce się Tobą nacieszyć, skarbie.
Zaczął mnie całować. Przemieściłam się z nim do sypialni.
Chcę żyć inaczej.
I to jest dla mnie szansą.

4 komentarze:

  1. Cholera! Jest za krótki! Czuję niedosyt..
    Chcę Yuack! ;o - Yuna - Jack - . Czekam na następny ;d

    ~ Mistchie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ma na celu zostawiać niedosyt :D
      Dzięki, Mistchie <3

      Usuń
  2. Za krótkie, zgadzam się!
    Nie podoba mi się, że Barthel stał się jakby czarnym charakterem, no ale cóż, bez takich akcji nie byłoby dobrych opowiadań :p
    W każdym razie biste i czekam na dalsze części
    Merr

    OdpowiedzUsuń
  3. moje zdanie znasz. Rozmawiam z tobą w szkole. Co do rozdziału...podoba mi się. Bardzo interesujące. Z kim ona będzie, co z Tyffy. Pisz dalej. Jazda.

    OdpowiedzUsuń