Nie było to dla mnie normalne, wręcz przeciwnie.
Popatrzyłam na swoją bluzkę. była zakrwawiona.
- Cholera - Warknęłam.
Bez namysłu wstałam i poszłam do domu. Starego domu.
Weszłam do siebie od drzwi balkonowych. Nie miałam przy sobie kluczy.
Gdy byłam już u siebie w pokoju poczułam kogoś.
Spojrzałam się za siebie. Był to Jack.
Osoba która bez śledzenia mnie wiedziała, gdzie dokładnie jestem..
- Co Ty tu..
- Yuna.. Muszę..
Podszedł do mnie i zaczął mnie całować.
Nie odrywałam się.
Nie potrafiłam.
- Chce, żebyś coś wiedziała .. - Dopowiedział, wyciągając jakieś akta.
Były one żółte z napisem "Barthel"
Wzięłam je do ręki.
- Wiem. Jest to mój cioteczny brat.. Ale.. nie chce byś żyła w kłamstwie. Bo..
Spojrzałam na niego. Miał smutny wyraz twarzy.
- Zależy mi na Tobie, Yuna.
- Mi na Tobie też.
Uśmiechnęłam się. Zaczęłam przeglądać kartki papieru.
Aż natrafiłam się na dziwną rzecz. Wydrukowany na kartce sztylet, który miałam wcześniej w dłoni.
Zaczęłam przeszukiwać swoje rzeczy.
- Cholera!
- Hm?
Popatrzyłam na Jack'a z zmieszaną miną.
- Barthel mnie wykiwał. zabrał mi ten sztylet - Pokazałam mu ów rzecz.
- No to mamy problem. on tym sztyletem może Cię nawet zabić.
- Hę?
Usiadłam na biurku spoglądając na Jack'a
- Dotknij mojej ręki. zobaczysz. O ile zobaczysz to, co chce.
Niepewnie to zrobiłam. Wzięłam jego wychyloną już do mnie rękę.
Zobaczyłam coś.
Srebrny sztylet z niebieskim oczkiem. Został zaklęty przez jakąś czarownicę.
Lecz na co został zaklęty nie zobaczyłam.
- I co?
- Nie usłyszałam na co został zaklęty.
- Na wampira z mocami z człowieczeństwa. Zabija po wbiciu.
- Idę go odzyskać.
Wstałam. Energicznym krokiem poszłam do drzwi. Jednak nie wyszłam z nich.
Jack stał przed nimi.
- Nie pójdziesz.. Nie pozwolę Ci..
- Czemu niby?
- Bo Cię kocham i nie chce Twojej śmierci.
Nie dał mi jednak odpowiedzieć. Zaczął mnie ponownie całować. Tym razem dłużej.
Z szybkością wampira przemieścił mnie pod ścianę.
Nie wiem czemu, ale nie umiałam się oderwać. Działał dla mnie jak magnez.
Wtulałam się w Niego dalej całując. Po chwili znaleźliśmy się na łóżku.
Pozbawiłam go koszulki i delikatnie błądziłam po jego ciele.
To co robiliśmy.. Nie miało końca..
Barthel
- Gdzie ona jest?
Na słowa Abbey wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem. Jack'a też nie ma.
I wtedy wszystko stało się dla mnie jasne.
Są razem.
Mój cioteczny brat zarywa do mojej narzeczonej? Tylko pytanie.. Gdzie oni są?
- A kim on jest ? - Usłyszałem, spojrzałem w stronę mówiącego - Waria.
- Moim.. ciotecznym bratem.
- Aha.. To ciekawie..
- Pomożemy przerwać więź. Dla Ciebie i Tify. - Usłyszałem Damena stojącego za mną.
- Dziękuję.
- Lecz będzie problem jak się nie uda..
Odwróciłem się do Niego
- Czemu niby ? Jest taka możliwość?
- Przebij ją. Wtedy jej więź może się zneutralizować.
- Damen! Jak ją przebije ona może umrzeć!
- Czemu ?
Popatrzyłem to na nią, to na niego. To było co najmniej dziwne.
- Barthel jest z nią odgórnie związany. Jak ją przebije może się to źle skończyć.
- No to mamy problem.. - westchnąłem.
Skąd Abbey mogła to wiedzieć?
Yuna.
Leżałam na łóżku. Obok mnie był Jack. Objął mnie.
- Yuna. Chce Cię chronić. i będę to robić póki nie umrę.
- Nie mów tak.
Podniosłam się i spuściłam wzrok.
Dopiero teraz zaczęłam odzyskiwać podświadomość.
Co ja zrobiłam?
- Yuna..?
Nie odpowiedziałam.
- Idę do Barthela. Idziesz ze mną?
- Nie puszczę Cię samej. Idę.
Ubrałam się. On zrobił to samo.
Po trzech minutach byliśmy u Barthela. Za sprawą szybkiego, wampirzego przejścia.
Weszłam razem z Jack'iem do domu owego człowieka.
Popatrzyłam na wszystkich. i na ich smutne twarze.
- Coś się stało?
Popatrzyłam na Barthela. Stał z czymś w ręce.
- Przepraszam, Yuna.
Poczułam przebicie.
Zaczęłam tracić energię, złapałam szybko za rękę Jack'a.
Straciłam przytomność.
ja w poniedziałek przyjdę z cyrklem. Jak obiecałam.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie nie żyjesz.
Jestem cierpliwa i szczera.
Rozdział
Cudowny. Serio. Żartowałam. Przeżyjesz. Podobał mi się
Dziękuję, Dżerr.. Od Ciebie dobry komentarz to rzadkość :D
Usuńno nie przesadazaj. Każdy rozdział ma w sobie cośwspaniałego, a wiesz. Ja jestem typem romantyczki no cóż...co poradzić. Przyjdę bez cyrkla. Zobaczymy jak to dalej się potoczy. Życzę Yunie szczęścia
OdpowiedzUsuńBędzie czary mary :D
UsuńHmm... ciekawie będzie :D
Mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńŚciskam