poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 3

- no a więc. dzisiaj zaczniemy od.. może małego zapoznania się? bo jakby nie patrzeć.. nie do końca się znamy..
- a już zdążyliśmy się pocałować - uśmiechnęłam się. popatrzyłam się na niego. dziś miał na sobie dalej jeansowe spodnie i jasną koszulkę. dopiero teraz przyjrzałam się mu " dogłębnie ". był wysportowany (widać było to po jego ramionach).
- Oj tam.. mały pocałunek nie zaszkodzi.
- oczywiście.. - wyszliśmy z domu, zamykając go na klucz przypomniałam sobie o wczorajszym incydencie - o tym chłopaku. zeszliśmy na dół.
- no to gdzie idziemy ?
- hmm.. - rozejrzałam się - przed siebie ?
- no dobrze.. a więc.. prowadź..
Nie miałam za bardzo gdzie go zaprowadzić. to miasto było tak małe, że jedyne co było ciekawe, to było miejsce naszego spotkania. chyba że coś przeoczyłam.
Poszliśmy na wielki, nowy wyremontowany plac na którym zbierała się już gromadka osób.
- fajnie tu. nie wiedziałem o tym miejscu.. moje przejażdżki ograniczają się jedynie na tor.
- rozumiem.
objął mnie. praktycznie wszyscy się na nas patrzyli. czyżbyśmy tak dziwnie wyglądali ?
- skąd jesteś ?
- hmm.. zawsze się gdzieś pałętałem. tutaj zatrzymałem się na chwile.. tropem pewnego człowieka. lecz widzę że - spojrzał na mnie - będę musiał zostać na dłużej.
- a ja, że będę musiała zostać pod Twoją opieką. - zaśmiałam się po cichu.
Poszliśmy do kina na jakiś film. Barthel wybrał horror. dobrze jednak, że nie film romantyczny. do takich mam słabość. Weszliśmy na sale i zajęliśmy swoje miejsca.
- myślę, ze się nie będziesz bała
- nie.. no skąd.
Zaczęło się od opowieści, czyli tradycyjnie wstęp.
- podoba się? - szepnął, patrząc to na mnie, to na ekran
- tak. nawet nie wiesz jak bardzo.. co prawda nie za bardzo lubię horrory.. ale ten przypadł mi szczególnie do gustu.
po godzinie oglądania wyszliśmy z kina, dalej idąc w objęciach Barthela.
Zamarłam.
Parę metrów przed nami stał ten chłopak którego widziałam przed klatką. nie mogłam się ruszyć, tym bardziej wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa.
- Co jest, Yuna..? - popatrzył na mnie, spuściłam wzrok w dół.
- to on.. - przełknęłam głośno ślinę, gdy spojrzałam z powrotem jego już nie było. czyżby znowu moje dziwne urojenia ?
- znasz go ? - szliśmy dalej, a ja zaczęłam swoje opowieści.
- wczoraj był u mnie przed klatką. uciekłam mu.. domyśliłam się kim jest po jego skórze.
- pamiętasz te wiadomości ? mam podejrzenie że to on.. lub jakiś nowo narodzony. to w pewnym sensie mój stary znajomy. lecz teraz musisz być bardziej pod moją obserwacją.
- przecież i tak jestem - powiedziałam ironicznie. uśmiechając się.
- jesteś. owszem.
Doszliśmy do mnie, otworzyłam swoje drzwi i wpuściłam go do domu.
- rozgość się. - zamknęłam drzwi.
- dobrze. - wszedł do mnie do pokoju i położył na łóżku, gdy zauważył mój zdziwiony wzrok powiedział jedynie " no co, kazałaś mi się rozgościć". Zaśmiałam się. ale to był dopiero początek ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz