środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 4

Usiadłam na łóżku. jedyne co pragnęłam to odpoczynku. lecz nie będzie mi on dany. z powodu leżącego obok chłopaka. wolałam nie kłaść się koło niego. wyglądałoby to zbyt romantycznie.
- jesteś śpiąca ?
- nie. - przekręciłam oczami. czułam jego spojrzenie na mnie. Sam jego wzrok był hipnotyzujący.. tak samo jak on.
- to super. oznacza to, że w końcu możemy porozmawiać.
- tylko o czym?
- o tym, kim się stajesz.. lub nawet i staniesz w przyszłości.
- czyli ?
- chyba nie myślałaś, że dam Ci umrzeć za parę lat?
- noo... nie koniecznie..
- no tak myślę.
Wstał, po jego gestach zauważyłam że kazał zrobić mi to samo. też to uczyniłam. poszliśmy do kuchni. ten nalał wody do szklanki.
- może mały trening ? podobno to jest pierwsza moc, jaka może być u czarodziei.
Skupiłam się na szklance. co prawda, za bardzo nie wiedziałam co robić. ale próbowałam chociaż "improwizować".
- chyba nic z tego nie będzie.
- no to widać, Yuno, że treningi z Tobą będą strasznie trudne.
Wzruszyłam ramionami, może się mylił ? Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, zauważyłam numer Katherine. Odebrałam.
- Cześć. Co chciałaś?
- Yuna.. ja.. - nagle jej głos zamilkł. usłyszałam za to inny - Jeśli zależy Ci na Twojej koleżance, siostrze.. kim ona tam dla Ciebie jest. to chyba wiesz, gdzie masz się zgłosić. - Rozłączył się.
Pobiegłam po kluczyki, musiałam ją ratować.
- Co się stało?
- Chodź, nie marudź - zamknęłam drzwi i wybiegłam z klatki.
- może ja będę prowadzić? - zaproponował. oddałam mu kluczyki. Wolałam nie tracić życia jadąc jak opętana, ponieważ ode mnie zależało życie innej osoby.
po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu - w domu letniskowym Katherine.
- Yuna. Wyczuwam tu wampira. wolałbym byś tu została.
- To kto wreszcie ją ratuje? Ja czy Ty ?
Weszłam do domu, dom jak dom - normalny.w salonie zauważyłam siedzącą Katherine. miała zaklejone taśmą usta i zawiązane z tyłu ręce. Podbiegłam do niej nie wiedząc, co zaraz na mnie czeka.
Złapał mnie chłopak, ten, którego już od jakiegoś czasu widzę.
- nie tak prędko, skarbie. widzę, że zabrałaś kogoś ze sobą. Ooo.. czyżby Barthel?
- Kim Ty jesteś? - Wykrzyczałam, próbując się wydostać, ten jednak za mocno mnie trzymał.
- Chyba na to powinien odpowiedzieć Ci Twój kochany Barthel.
Popatrzyłam na niego. Liczyłam na jego odpowiedź.
- To jest mój.. mój kuzyn.
- No Yuna, czujesz się oszukana? Twój chłopak ukrywa takie rzeczy przed Tobą. Może coś jeszcze?
- To nie jest mój chłopak! - kopnęłam go. wiedziałam, że zapewne na niego to nie podziała. cóż.
- Jeszcze się doigram. a wtedy nie będzie zbyt kolorowo jak teraz. - zniknął.
Odwiązałam Katherine. Ta wystraszona przytuliła się do mnie.
- Muszę Cie stąd zabrać. natychmiast.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz